Oto jedna z najbardziej niezwykłych definicji szczęścia - „Miałem szczęście, że mój ojciec nie został aresztowany, że moi nauczyciele szkolni byli doświadczeni i przyzwoici, ze nie walczyłem w kampanii fińskiej, że nigdy nie byłem ranny, że najtrudniejsze lata niewoli spędziłem u estońskich chłopów, że nie umarłem podczas pracy w kopalni niemieckiej, że nie zostałem rozstrzelany przez ustępujące oddziały SS, że nie torturowano mnie podczas przesłuchań, że nie umarłem podczas transportu do obozu pracy, choć ważyłem tylko 48 kilogramów przy wzroście 180 centymetrów, że znalazłem się w sowieckim obozie pracy, gdy Gułag nie był już taki straszny jak przedtem.”
Te słowa pewnego radzieckiego weterana II wojny światowej, ciężko doświadczonego przez los, pokazują w jakim świecie przyszło żyć kilku generacjom obywateli ZSRR. Najciężej zostało doświadczone pokolenie roku 1923, a więc chłopców osiemnastoletnich w momencie wybuchu wojny. Spośród nich przeżyło tylko 3%.
A jednak czasy tej okrutnej rzezi a często i bezsensownej ofiary wielu Rosjan wspomina bardzo dobrze, jako najlepszy okres życia. Co zatem sprawiło, że na tle realiów życia codziennego w Związku Sowieckim lata II wojny światowej wydają się chwilą ulgi?
Między innymi na to pytanie odpowiada Orlando Figes w swoich powszechnie docenianych „Szeptach” (Warszawa, 2008). Autor jest cenionym brytyjskim historykiem, ale mimo jego niewątpliwej znajomości tematu i biegłości, nie podołałby samodzielnie wielkiemu zadaniu jakie przed sobą postawił pisząc tę książkę. Powstała ona na bazie setek rozmów prowadzonych ze zwykłymi ludźmi, którzy wszyscy bez wyjątku albo wprost albo w bardziej metaforycznym sensie stali się ofiarami systemu stalinowskiego.
Dzięki temu, ale także dzięki obszerności prezentowanego materiału czytelnik ma uzasadnione wrażenie obcowania z historią autentyczną, którą sam Figes przeciwstawia relacjom pamiętnikarskim, wielokrotnie przetwarzanym, gdzie autentyczne wspomnienia zostały wyparte choćby przez zaczerpnięte z literatury wzory (to częste zjawisko jego zdaniem).
To ogląd komunizmu od środka, widzianego oczami jego ofiar i pozwala odczuć, a nie tylko zrozumieć grozę rzeczywistości radzieckiej lat 20-ych i 30-ych. Choć Figes nie jest psychologiem, stworzył pracę, która w istocie jest nie tyle historią społeczną ale wręcz historią psychologiczną, stawiając w centrum zainteresowań emocje i prywatny świat ludzi. Świat, który wystawiony był na potężne ciosy.
„Lubiłam czytać pismo dla dzieci „Murziłka”, które miało na okładce hasło: „Mamo, tato! Obalimy waszą władzę!”. Pismo wzywało dzieci, żeby zmieniły styl życia, połączyły razem wszystkie swoje zabawki i zorganizowały się w klub, podobny do pionierów. Przewodziłam dzieciom z naszej klatki schodowej. Czytałam na głos pismo i objaśniałam treść artykułów członkom mojego klubu. Administracja domu oddała nam piwnicę na zebrania klubowe. Obwiesiliśmy ściany portretami bohaterów rewolucji i przechowywaliśmy tam swoje zabawki” – s.24
Tak wspomina swoje dzieciństwo jedna z bohaterek „Szeptów”. I jest to dość dobra ilustracja zamiarów, jakie wobec rodziny z początku miała władza sowiecka. W połowie lat trzydziestych nastąpił jednak znaczący zwrot kursu, który Stalin wyraźnie anonsował w swoich przemówieniach. Kolektywne wychowanie dzieci czy kolektywne życie prywatne stały się mrzonką, nigdy nie zrealizowaną ideą, wyznawaną tylko przez fanatyczne środowiska, marzące o domach ze wspólnymi, wielkimi sypialniami, gdzie żyliby ludzie mając nawet wspólną pościel czy garnki. Ustrój osaczał jednak ludzi od innej strony, wprowadzając w ich życie ciągły strach przed wszechobecnym niebezpieczeństwem donosu.
Życie w lokalach komunalnych, gdzie w każdym pokoju zakwaterowana była inna rodzina, za ścianą żyły obce osoby, pozbawione było w zasadzie prywatności. Każda rozmowa mogła być podsłuchana, zadenuncjowana jako przejaw wrogiej postawy wobec ustroju a skutki tego były fatalne. To między innymi dlatego w życiu prywatnym, w języku intymnym zaczęła gościć nowomowa i język oficjalny. Figes pieczołowicie dokumentuje przykłady tego procesu. Cudzysłowy chronią w tekście autentyczne zwroty z epoki odnoszące się do postaw, najczęściej oznaczanych jako godne pochwały albo potępienia. Stąd wiemy, że od obywateli wymagano by byli „gotowi oddać życie za władzę sowiecką”, akceptowali „likwidację indywidualizmu”, postrzegali czas rewolucji jako „heroiczny okres”, brzydzili się „zgniłymi inteligencikami”, podporządkowali swoją ocenę rzeczywistości „niedosiężnej władzy” partii. A łatwo było zbłądzić! Wystarczyło mieć wątpliwości i dzielić się nimi z otoczeniem, by zagrozić „jedności partii” (lata 20-te), uprawiać „antysowiecką propagandę” (lata 30-te) czy nawet „siać defetyzm i zwątpienie” (lata 40-te). Wszak proletariuszy czekała tylko „świetlana przyszłość”, w której nie było miejsca dla „kułackiego rodu”, „sabotażystów”, „szkodników” czy wszelkich „dwulicowych elementów, które oszukują partię, które ukrywają przed nią swoje prawdziwe dążenia ”. Słowem zostać mieli tylko swoi – żadnych „obcych elementów”.
Prawdziwie szokujące jednak są obecne w książce przejawy tak zupełnego podporządkowania propagandzie, że z dzisiejszego punktu widzenia wydaje ono się niezwykle bliskie stanom głębokiego rozstroju psychicznego. Zapowiedzią tego jest już okładka „Szeptów”, na której widać fotografię, zapewne rodzinną, z wymazaną twarzą. Była to praktyka spotykana w rodzinach, w których bliscy wyrzekali się aresztowanych, odwracali się od nich, racjonalizując w ten sposób tragedię.
„Och, jaki on dla mnie niepojęty! A jeśli tak, to jak bardzo nim gardzę, jak bardzo nienawidzę jego podłej i tchórzliwej, ale dla mnie niepojętej duszy!... Och, jak on umiał udawać!” - pisała w swoim dzienniku Julia Piatnicka próbując zrozumieć aresztowanie męża, wysokiego działacza komunistycznego.
Ale szczególnie łatwo wpływowi takiej propagandy poddawały się także dzieci, które szczególnie boleśnie odczuwając natychmiastowy stygmat rodziny „wroga ludu” darzyły aresztowanych rodziców niechęcią. Ofiary więc były nierzadko pozbawione wszelkiego wsparcia nawet po aresztowaniu, co między innymi pozwala zrozumieć dlaczego i one, mimo własnej krzywdy, nie umiały się wydostać z tego zaklętego kręgu kłamstwa propagandy. „Jakiż wstyd, że nic o tym nie wiedziałem […] Gdybym tylko wcześniej wiedział, jak nauka historii poszerza horyzonty i pozwala właściwie rozumieć generalną linię partii.” - tymi słowami błędów w swoich przekonaniach doszukiwał się skazany geolog Paweł Wittenburg.
Brak oparcia w rodzinie, brak oparcia w jakiejkolwiek instytucji, która mogłaby być konkurencyjna wobec władzy (bo wszystkie zostały wyeliminowane), to jednak tylko część możliwego wyjaśnienia dla tego zachowania. Zgodnie z przyjętą metodą pisarską i badawczą Orlando Figes konstruuje swój tekst tak, by dopiero czytelnik ocenił opisywane postawy pod względem etycznym i wyjaśnił ich przyczyny[1]. Może to być poczytywane za słabość książki. „Szepty” opowiadają o ludzkich emocjach, o tym jak życiem ludzi rządził strach, pozbawione są jednak próby wyjaśnienia pokazanych zjawisk z punktu widzenia psychologii czy socjologii. Czytelnik otrzymuje czasem szokujące a czasem intrygujące opisy postaw i zachowań, ale autor przeważnie nie pomaga ich zrozumieć.
Tymczasem wiele eksperymentów współczesnej psychologii stanowi interesujący kontekst dla opisywanych przez Figesa zachowań. Już sam głód gnębiący stalinowską Rosję co najmniej parokrotnie i to różne jej regiony, wydaje się pierwszą okolicznością sprzyjającą osłabieniu więzi społecznych. Właśnie wpływ głodu na zachowanie ludzkie był przedmiotem eksperymentu psychologicznego, który po II wojnie światowej przeprowadzono w Stanach Zjednoczonych.
„Przez pół roku 36 ochotników w wieku od 20 do 33 lat głodowało, to znaczy dzienne zapotrzebowanie na pożywienie z około 3500 kalorii zredukowano im do 1570 (oczywiście zredukowano im nie zapotrzebowanie, ale dostarczane kalorie – przypis mój, MS). Mimo takich ograniczeń, stworzonych warunków nawet w przybliżeniu nie można było porównać z tymi, w jakich żyje wielu ludzi mieszkających w krajach Trzeciego Świata, na obszarach dotkniętych klęską głodu. Osoby badane znajdowały się pod bezustanną opieką lekarską, ich problemami zdrowotnymi zajmowano się natychmiast. […] Wzmożone zajmowanie się pożywieniem doprowadziło wkrótce do stopniowego zanikania innych zainteresowań i emocji. Głodujący stawali się wobec całego otoczenia coraz bardziej obojętni. Tracili poczucie humoru. Zmieniło się także ich zachowanie społeczne, wielokrotnie okazywali brak taktu. Mężczyźni coraz mniej przejmowali się swoimi przyjaciółkami, niektórzy nawet zupełnie zerwali istniejący związek. Ucierpiała na tym również moralność – niektóre osoby dopuściły się kradzieży pożywienia i innych rzeczy. ” - G.Mietzel „Wprowadzenie do psychologii” s.264, Gdańsk 1999
Inne słynne, klasyczne już dziś eksperymenty psychologiczne Milgrama (1965, 1974) oraz Zimbardo (1971) pozwalają zrozumieć dlaczego jak to możliwe, że miliony ludzi zadały tak niewyobrażalną krzywdę swoim współobywatelom. Pierwszy eksperyment badał podatność ludzi na wpływ autorytetu skłaniającego ich do zadania bólu obcym. Jak się okazało, zdumiewająco duża liczba ludzi gotowa była potraktować swoich bliźnich prądem o zabójczo wysokim napięciu, i to mimo wyrzutów sumienia, jeśli tylko tak kazał prowadzący eksperyment psycholog. Po wszystkim Stanley Milgram nie krył swego pesymizmu mówiąc:
„Dużo ludzi robi to, co się im powie, nie zważając na cel wymaganego od nich czynu i bez ograniczeń sumienia. Robią to w każdym razie tak długo, dopóki zakładają, że rozkaz wychodzi od uznanego autorytetu.” - G.Mietzel „Wprowadzenie do psychologii” s.287, Gdańsk 1999.
Jeszcze lepiej znany jest chyba eksperyment Philipa Zimbardo (1971), który studentów ochotników podzielił na dwie grupy, strażników i więźniów. Jak wiadomo, badacz szybko był zmuszony przerwać badania, gdyż uwolniony sadyzm oraz mechanizmy grupowego zachowania sprawiły, że całość stała się niebezpieczna dla uczestników. Tu trzeba wziąć pod uwagę fakt, że mimo całej wymowy sprowokowanych wydarzeń, warunki eksperymentu nawet nie umywają się do realiów okrutnego systemu stalinowskiego. Można więc powiedzieć, że Zimbardo stworzył burzę w szklance wody, gdy Figes opisuje kataklizm w skali tragicznie monumentalnej.
Ofiarami prześladowań w czasach stalinizmu padło zapewne ok. 25 milionów, nie licząc ofiar głodu ani II wojny światowej – jak pisze Figes we wstępie. Jedna ósma narodu została poddana opresji, co sprawia, że tylko terror Czerwonych Khmerów wydaje się zjawiskiem porównywalnych rozmiarów. Skrajne warunki, w jakich przyszło żyć milionom ludzi, w tym i bohaterom „Szeptów” sprawiają także, że społeczeństwo sowieckie czasów stalinizmu jest bytem, wobec którego niektóre pojęcia psychologiczne zdają się tracić sens. Sygnalizuje to i sam Figes, gdy powołuje się na brytyjską historyczkę Catherine Merridale, która pisze iż „pojęcie urazu psychicznego rzeczywiście nie stosuje się do Rosjan, jest im równie obce jak importowane maszyny, które zacierają się i odmawiają posłuszeństwa na syberyjskim mrozie” (s.514). [2]
Być może jednak jest to efektem problemu, który sygnalizuje choćby w swojej klasycznej pracy „Neurotyczna osobowość naszyc h czasów” Karen Horney. Wszak te same zachowania w ramach jednej kultury mogą zostać zakwalifikowane jako neurotyczne czy odbiegające od normy, podczas gdy w ramach innej kultury stanowią normę. Urazy psychiczne mogą więc manifestować się rozmaicie w ramach rozmaitych kultur oraz być wywoływane przez rozmaite czynniki.
Trudno też stosować niektóre pojęcia z dziedziny psychologii, bo szybko trafiamy na problem braku punktów odniesienia oraz kryterium normalności. Wszak w tamtym czasie i miejscu prawie wszyscy zmuszeni byli do skrajnych zachowań: w obronie życia, godności czy statusu. Inaczej mówiąc, gdy społeczeństwo jest chore, wtedy trudno zdiagnozować jego poszczególnych członków. Na przykładzie przywoływanej wyżej teorii Horney widać to szczególnie wyraźnie.
Jeśli mówi ona, że: „we wszystkich nerwicach można, nie znając dokładnie struktury osobowości, wyróżnić dwie cechy charakterystyczne: pewną sztywność reakcji oraz rozbieżność między możliwościami a osiągnięciami” (K.Horney „Neurotyczna osobowość naszych czasów”, Poznań, 1997, s.17) to warto zauważyć, że „sztywności reakcji” lub nawet posłusznej sztywności reakcji od każdego obywatela oczekiwali sternicy totalitaryzmu i była ona wtłaczana za pomocą propagandy a wprost gigantyczna rozbieżność między oczekiwaniami a osiągnięciami była i jest do dziś największym zagadką oraz przyczyną klęski omawianego ustroju. W przewrotny sposób można więc dalej rzec, że idealnym obywatelem stalinowskiej Rosji byłby osobnik zaprogramowany do zachowań quasi-neurotycznych. Wszak, jak w innym momencie zauważa Horney: „Może wówczas po okresie ogólnej pogardy dla ludzi nastąpić kult bohaterów; może się pojawić jednocześnie kult mężczyzn z pogardą dla kobiet, lub odwrotnie, można też zaobserwować ślepy podziw dla paru osób przy równie ślepej pogardzie dla reszty świata. „– K.Horney „Neurotyczna osobowość naszych czasów”, Poznań, 1997, s.144
To przecież dość dobry opis podstawowych motywów propagandy bolszewickiej od lat 20-ych aż po lata kultu Stalina a potem Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, z jej panteonem bohaterów w rodzaju Wasilija Zajcewa czy innych[3]. Jesteśmy więc w sytuacji, gdy cała kultura oficjalna miała cechy neurotyczne, zatem można założyć, że faktycznie trudno będzie w wielu przypadkach odróżnić ludzi po prostu indoktrynowanych od tych z nerwicą.
Figes dokładnie opisuje postawy, zachowania lecz stara się nie tłumaczyć. Choć chwilami jednak i sam ulega tej pokusie (której ulegną także przecież wszyscy jego bardziej dociekliwi czytelnicy). Zacytujmy:
„Psychoanaliza mówi, że ludzie mający urazy psychiczne mogą je przezwyciężyć, umieszczając swoje przeżycia w ogólnym kontekście, który nada im sens i cel. […] ofiary represji stalinowskich mogły tłumaczyć swoje doświadczenia życiowe za pomocą dwóch teorii i znaleźć dzięki nim jakiś sens w swoich cierpieniach. Są to: teoria przetrwania, którą odzwierciedlają wspomnienia byłych więźniów łagru – mówi ona, że to, co przeszli, stanowiło próbę charakteru, próbę zakończoną zwycięsko – i teoria sowiecka, w której uzasadnieniem cierpień był ideał komunistyczny, zwycięstwo w Wielkiej Wojnie Narodowej albo bezprzykładne osiągnięcia Związku Sowieckiego.” – O.Figes „Szepty. Życie w stalinowskiej Rosji”, Warszawa 2008, s. 536
Wypada się zgodzić z takim postawieniem sprawy. Tym bardziej, że owa prawidłowość łatwa jest do zaobserwowania nawet wśród ludów niepiśmiennych, gdy rytuał bolesnej czy długotrwałej inicjacji społecznej podobnie integruje plemię, będąc ważnym i cennym wspomnieniem dla jego członków. W przypadku obywateli ZSRR chodziłoby także o przeżycia z okresu II wojny światowej, która choćby w samym Leningradzie zebrała około miliona ofiar cywilnych. W innym słynnym mieście, Stalingradzie, z 850 tysięcy mieszkańców pozostała tylko garstka. Spis wykonany w 1945 roku wykazał tylko… 1500 mieszkańców[4]!
Jak się okazuje te lata niezwykłych wyrzeczeń i cierpienia w pamięci wielu Rosjan zapisały się lepiej niż całe dwudziestolecie międzywojenne. Z marszu można podać tu dwa wyjaśnienia owego fenomenu.
Po pierwsze, w tym czasie zelżał żelazny uścisk terroru komunistycznego. Propaganda zmieniła swoją treść, stawiając na pierwszym miejscu naród i jego ofiarność, nie zaś posłuszeństwo partii. Cały wysiłek ustroju został nakierowany na walkę z najeźdźcą oraz mobilizację mas. To dlatego m.in., jak podaje Figes: „[…] w styczniu 1943 kierownictwo partyjne przywróciło oficerskie epolety noszone przez carskich oficerów, znienawidzony symbol starego reżimu zniesiony po 1917 roku ; w lipcu egalitarnego „towarzysza” zastąpił „oficer”. Z Wielkiej Brytanii importowano złote galony i choć urzędnicy brytyjscy byli oburzeni, że muszą wysyłać takie zbytkowne ozdoby, bynajmniej nie miały one tylko dekoracyjnego znaczenia. […] W latach 1941-1945 żołnierzom sowieckim przyznano łącznie jedenaście milionów medali – osiem razy więcej niż żołnierzom amerykańskim. Żołnierz sowiecki otrzymywał odznaczenie już kilka dni po akcji, podczas gdy Amerykanie musieli zwykle czekać na nie pół roku” (s. 358). Bezpieka przestała być wszechwładna, czego wyrazem była na przykład decyzja o pozbawieniu komisarzy politycznych wpływu na dowództwo jednostek. A najciekawsze jest to, że gdy zelżał terror ludzie powszechnie zaczęli wypowiadać się w sposób zupełnie nie do pomyślenia parę lat wcześniej (podobnie pisze Beevor, „Stalingrad”, 1998).
Po drugie, jest też pewna interesująca okoliczność dla której wspomnienia wojenne mogą być milsze niż myśl o latach terroru stalinowskiego.
„Podczas drugiej wojny światowej u mieszkańców dość regularnie bombardowanych miast odkryto mniej oznak strachu i zaniepokojenia niż u ludności wiejskiej, która wprawdzie była atakowana z powietrza rzadziej, ale niespodziewanie (Vernon, 1941)” - G.Mietzel „Wprowadzenie do psychologii” s.332, Gdańsk 1999
Kluczowe jest tu słowo „niespodziewanie”. Porównując zagrożenie terrorem bezpieki oraz niebezpieczeństwo wojenne, to drugie jest zrozumiałe, do przewidzenia czy nawet do zracjonalizowania. Wojna w pewnym sensie tłumaczy śmierć i ofiarę. Rzadziej, ale niespodziewanie „atakowało” natomiast NKWD. I to jest przecież istota terroru. Uderzyć tak, by się bali. By żyli w strachu tak wielkim, jak ten mężczyzna opisany przez Figesa, co przez parę lat czekał nocami na aresztowanie siedząc w kuchni, ubrany w garnitur.Taki strach musiał przetrwać całe dziesięciolecia.
„Szepty” powstały dzięki współpracy Figesa z organizacją „Memoriał”, która od końca lat 80-ych zajmowała się dokumentacją zbrodni reżimu komunistycznego. Wywiady ze starymi ludźmi, którzy przez całe życie chowali głęboko pamięć o ciężkich przeżyciach ujawniły głęboko zakodowany strach sprzed półwiecza. Wielu z rozmówców otrzymało pierwszy raz w życiu możliwość podzielenia się swoimi przeżyciami, dokonując nierzadko bolesnego rozliczenia ze swoją słabości.
Książka ta stała się więc swoistą terapią przy pomocy historii. Przypadek to zaiste wyjątkowy.
[1] "Look, the days have - or should have - long passed when the historian stands in his Olympian position and tells you: this is what happened, this is what it means, this is what you should think about it. I structure my history in a literary way in which different readers can get different responses out of it.” - www.guardian.co.uk
[2] Należy jednak niezwykle ostrożnie korzystać z takich uogólnień, bo bywają one ufundowane na niezrozumieniu i lekceważeniu Rosji czy także szerzej Europy Wschodniej. Krytycznie i obszernie to zjawisko opisywał Norman Davis („Europa – między Wschodem a Zachodem”, Kraków 2007), a także Maria Janion („Niesamowita słowiańszczyzna”, Warszawa 2007).
[3] Na osobne rozważania zasługuje w ogóle kwestia, czy przypadkiem sama rewolucja nie była reakcją o podłożu właśnie neurotycznym. Biorąc pod uwagę biografie wielu rewolucjonistów oraz charakter stworzonego przez nich opresyjnego imperium, więcej uwagi domaga się choćby i ta obserwacja Horney: „U osób, u których dominuje pragnienie zdobycia prestiżu, wrogość manifestuje się zwykle w chęci poniżania innych. Skłonność ta jest najsilniejsza u osób, które zostały boleśnie zranione w swej godności, a które w efekcie szukają odwetu. Ludzie ci zwykle przeżyli w dzieciństwie wiele upokarzających doświadczeń związanych bądź z warunkami społecznymi, w jakich się wychowywali (na przykład przynależność do grupy mniejszościowej lub życie w biedzie, mimo że ma się jednocześnie bogatych krewnych), bądź z ich własną pozycją w rodzinie […]” – K.Horney „Neurotyczna osobowość naszych czasów”, Poznań, 1997, s. 143. Rewolucja manifestacją neurozy – ta metafora ma raczej rangę bon mot’u niż poważnej propozycji badawczej. Wskazuje jednak ponownie na wyżej zarysowany problem odróżnienia skrajnych zachowań dyktowanych sytuacją, od „normalnych” zachowań dysfunkcyjnych.
[4] Podaję za Wikipedią, patrz: http://pl.wikipedia.org/wiki/Bitwa_stalingradzka