7/04/2007

Tak samo, ale inaczej


Tak samo, ale inaczej. To zdanie teoretycznie nie ma sensu, bo przecież jest wewnętrznie sprzeczne. Ale nic nie poradzę, że idealnie pasuje do najnowszej płyty Kasi Nosowskiej „Unisex blues". Pojawi się zatem w poniższym tekście jeszcze parę razy. A zanim zaczną Państwo czytać, od razu rozwieję wątpliwości i powiem, że polecam tę płytę gorąco.
W słynnej bajce o królu, który był nagi a jego dworzanie widzieli na nim coraz to inne szaty jest piękne ziarno prawdy i pewnie każdy z nas przeżył podobne zdarzenie, gdy umysł dopowiedział nam coś, czego faktycznie nie było. Z Kasią Nosowską jest, no jak? Oczywiście tak samo, ale inaczej.

W jej najnowszej płycie różni ludzie widzą różne rzeczy. Jedni piszą, że to płyta muzycznie niedopracowana (sic!). Drudzy, że jest zbyt piosenkowa, zatem melodyjna. Trudno też rozstrzygnąć dylemat, czy stylistycznie Kasia Nosowska nawiązała do swoich poprzednich albumów, czy również coś zmieniła. Każdy tu widzi i może widzieć coś innego. Wynika to z dwóch faktów.
Twórczość Madame Nosowskiej jest wieloznaczna w warstwie tekstowej i muzycznej. Zachęcająca wprost do różnych interpretacji. Często naprawdę nie można się zorientować, czy dany utwór „mówi do nas" kpiąc czy już w tonie głębokiej, lecz oryginalnej rozpaczy (vide: słynna krowa zaklęta w kotlety i sosna przebrana za stół). Jednocześnie, wiele utworów Nosowskiej (im później tym bardziej jest to widoczne) jest w interesujący sposób eklektycznych, inspirowanych różnymi stylami, estetykami. To także czyni jej piosenki jeszcze bardziej podatne na subiektywizację. Czasem przybiera ona wprost karykaturalne formy, co potwierdza wizyta na różnych stronach internetowych, gdzie ludzie przekręcają słowa zamieszczając teksty piosenek Nosowskiej notowane ze słyszenia. Każdy niby słyszał to samo, ale usłyszał inaczej...

Tak samo, ale inaczej wygląda rzeczywistość opisana przez Kasię N. To dobrze znane motywy obsesyjnej miłości ("złam to serce na pół, przeżuwaj i spluń") i śmierci ("przyjdzie czas, na nas też, gotujmy się") czy krytyki fałszu komercji w każdej postaci ("twarde łącze z Kosmosem, szybki transfer natchnienia, oświecenie już w weekend w ramach tego wcielenia") ale opowiedziane inaczej niż zwykle. Nosowska jest względnie łagodna a gniew lub intymne wyznania oraz krzyk zamieniła na bardziej wyrafinowaną ironię, rezygnację, cynizm lub stricte poetycką nonszalancję wobec świata, traktując go niekiedy tylko jako pretekst do zabaw słownych.
Zatrzymując się na chwilę przy tym zestawie stałych motywów w twórczości literackiej Kasi Nosowskiej, warto zauważyć, że są to tematy od wielu dziesięcioleci katowane przez autorów tekstów piosenek, zwłaszcza rockowych. Ileż to wykrzyczanych zostało wyznań miłosnych, deklaracji upokorzenia, śmiertelności etc. Iluż to artystów wyrażało bunt wobec "komerchy"! Zdawać się więc może, że trudno tu o coś nowego. Nosowska warta jest jednak wysłuchania, bo różni się od wielu innych tekściarzy tak samo, jak zwykły proszek od tego super inteligentnego i mega drogiego, usuwającego nawet brud z "uporczywych plam". Wniosek? Różni się bardzo i na plus.
Między innymi tym, że teksty wielu jej piosenek, również na tej płycie, po prostu bronią się samodzielnie bez muzyki, jako interesujące wiersze. A to rzadkość niebywała.

Głównym kompozytorem muzyki na płycie "Unisex blues" jest Maciej Macuk, niektórym z Państwa znany z działalności w zespole "Pogodno", choć udzielał się jeszcze w innych projektach. Od siedmiu lat (podobno!) pracował razem z Nosowską nad materiałem do tej płyty i współpraca ewidentnie posłużyła obojgu bardzo dobrze. Ona świetnie weszła w proponowane przez niego utwory, dzięki czemu nie słychać nigdzie, żeby się męczyła śpiewając. On zaproponował aranżacje i melodie, które bogactwem nawiązań, cytatów i stylów wprawiają w podziw.

To płyta muzycznie absolutnie wymykająca się wszelkim klasyfikacjom, bo dadzą się tu znaleźć i ślady fascynacji muzyką akustyczną, klubową, rockową czy rapem. I to wcale nie koniec listy, bo niektórzy z Państwa doszukają się jeszcze innych tropów, prowadzących czasem do konkretnych wykonawców, zdawałoby się obcych Nosowskiej. W efekcie powstała muzyka także "nosowska" (że użyję tego dziwnego przymiotnika), bo współgrająca z nieszablonowością wypowiedzi i wprost ironicznie melodyjna, zważywszy na raczej smutny nastrój tekstów.

Ci, którzy dobrze znają poprzednie płyty Kasi Nosowskiej, mimo wielu różnic muzycznych odnajdą tu jednak ten sam duch eksperymentowania i brawury stylistycznej.

Brak komentarzy: