5/03/2007

Dylemat jako alternatywa alternatywy

„Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki” – w tej błędnej formie często bywają przywoływane słowa Heraklita z Efezu, dzięki czemu źle są także interpretowane. Chodzi przecież o to, że problemy lub rzeczy, z biegiem czasu mogą zmieniać się niepostrzeżenie lecz zdecydowanie. Wchodząc do rzeki, nigdy nie wchodzimy do tej samej wody, choć rzeka niby ta sama.

Nauki z tego przysłowia konsekwentnie nie chcą pojąć twórcy telewizyjnych i kinowych produkcji mających być kontynuacją popularnych filmów z czasów poprzedniego ustroju. W przypadku serialu „Dylematu 5”, którego premierowy odcinek zobaczyliśmy 1 maja 2007 roku niestety jest identycznie a nawet jeszcze gorzej. Ta 13-sto odcinkowa produkcja jest kontynuacją jednego z telewizyjnych evergreenów czyli „Alternatywy 4”. Aby słowu „kontynuacja” nadać myląco głębokie znaczenie producenci zatrudnili jednego ze scenarzystów chwalebnego oryginału sprzed 26 lat, Janusza Płońskiego. Co ważniejsze, udało się też namówić do współpracy wielu aktorów odtwarzających główne role – m.in. Witolda Pyrkosza, Zofię Czerwińską, Kazimierza Kaczora oraz Jerzego Kryszaka. Mimo, że wbrew proroctwom Nostradamusa warszawskie osiedle Ursynów jeszcze się nie rozpadło (o tym nie pisał? przepraszam… myślałem, że Nostradamus wszystko przewidział…), autorzy „Dylematu 5” nie zdecydowali się na wykorzystanie słynnego budynku faktycznie stojącego przy ulicy Grzegorzewskiej 3.

Rzeka raz jeszcze okazała się taka sama a jednak zupełnie inna. Fani barejowskiego serialu załamali ręce i takimi wykrzywionymi kończynami wpisywali gniewne oraz obraźliwe recenzje w Internecie. Faktycznie, pierwszy odcinek wołał o pomstę do nieba w każdym prawie detalu. Drugi okazał się trochę lepszy, a trzeci lepszy od drugiego, choć w dalszym ciągu gorszy od tego, jaki być powinien.Co nie wypaliło?

- Zdjęcia. Nie wiem czy kamera cyfrowa, którą pracowała ekipa była nienajlepszej jakości, czy też obraz zbalansowano dziwacznie, ale w efekcie mamy jakość koloru, głębi i światła jak z wycieczki do Egiptu uwiecznionej przez gorliwego amatora[1].

- Muzyka. Janusz Stokłosa postanowił nie iść wzorem swojego poprzednika Jerzego Matuszkiewicza, i zaproponował skromną ścieżkę muzyczną bez własnego pomysłu bo bazującą na nieciekawie zaaranżowanej popularnej melodii „Siekiera, motyka, bimber, szklanka”. Skutek tego jest opłakany bo jak pamiętamy, muzyka Matuszkiewicza od razu sugerowała jakość dowcipu serialu a ten szlagier sprzed 60-ciu lat kojarzy się raczej z dowcipem w stylu –„chluśniem, bo uśniem a potem walim Niemca”. Śmieszne?

- Kostiumy oraz casting są poważnym minusem nowego serialu. „Alternatywy 4” okazały się nieczułe na upływ czasu dzięki bohaterom reprezentującym różne warstwy społeczne. Był więc i robol i lekarz, i dozorca-konfident i profesor-opozycjonista czy tzw. „docent marcowy”. Każdy wyglądał na tego, kim był oraz miał stosowną twarz. Oglądając klasyczne dzieło Barei et consortes nawet bez dźwięku, od razu można rozpoznać pochodzenie bohaterów. W tym przypadku odnoszę wrażenie, że niektórzy aktorzy przyszli na plan we własnych ubraniach[2] a podczas castingu zostali zatrudnieni znajomi. Dodam jeszcze, że jakość peruk kobiecych, wkładanych na przykład przez Stanisławę Celińską czy Krystynę Tkacz jest wprost zbrodniczo kiepska.

- Scenarzyści wymyślili także szereg nowych postaci bez widocznej funkcji dramaturgicznej. Śmieszna bywa szalona ekolożka (która zamawia pizzę z jęczmieniem i robi chleb na podłodze „bo bliżej Matki Ziemi”) oraz surowa żona policjanta. Dobrą robotę robi Tomasz Sapryk, który miał być odpowiednikiem Romana Wilhelmiego. Choć współczuję Saprykowi tej funkcji, bo to zadanie niewykonalne.
Smutkiem napełnia natomiast oglądanie po latach Wojciecha Pokory, który na tyle zeszlachetniał z wiekiem, że po prostu nie jest w stanie udawać znerwicowanego padalca. Podobnie razi gra Kazimierza Kaczora czy wspomnianego Jerzego Kryszaka.

Podsumowując – wszystko byłoby dobrze, gdyby nie: scenariusz, aktorzy, muzyka, zdjęcia i relatywnie mały komizm opowieści. A zatem, czy „Dylematu 5” może być alternatywą dla „Alternatywy 4”? Odpowiedź jest jasna.

[1] Przepraszam! Wiem że nazwa bloga zobowiązuje, ale swojej irytacji muszę dać ujście.
[2] Przy tej okazji gratulacje dla Jerzego Kryszaka. Jego skórzany płaszcz wzbudziłby spazmy zazdrości na spotkaniu eks-oficerów Waffen SS.



LINKI:
  • Bardzo dobra strona o serialu "Alternatywy 4"
  • Artykuł z GW sprzed 5-ciu lat o fenomenie „Alternatywy 4” i korzeniach jego powstania.
  • Blog serialu „Alternatywy 4”
  • Wywiad z Januszem Płońskim, współscenarzystą „Dylematu 5”.
    • Brak komentarzy: