5/04/2007

Pop-kultura w czasach grozy





„Aelita” to czarno-biały, niemy film radziecki pochodzący z 1924 roku. W zeszłym tygodniu, na wrocławskim rynku byłem świadkiem jego projekcji połączonej z koncertem muzyki zespołu „Pustki” [1]. W przepięknej scenerii gwarnego placu, na krzesełkach usiadło około setki widzów (drugie tyle stało za nimi) a wszyscy zafascynowani śledzili losy dzielnego inżyniera Łosia oraz królowej Marsa, Aelity.

Co warto wiedzieć na temat „Aelity”? Film powstał w czasach NEP-u, a mówiąc precyzyjnie w ostatnich jego miesiącach. Lenin nie żył już od kilku miesięcy, a swoją pozycję umacniał sekretarz Wszechrosyjskiej Partii Bolszewików, Józef Wissarionowicz Stalin. Ten czas niespodziewanie większej swobody, wkrótce zakończonej aresztowaniami i wzmożoną aktywnością tajnej policji, znalazł swoje odbicie w filmie. Choć zgodnie z postulatami propagandy oraz konstruktywizmu, opowieść o locie na Marsa upewnić ma publiczność w przekonaniu o dziejowej konieczności rewolucji komunistycznej, to krytyczny widz znajdzie tu także masę argumentów przeciw oraz interesujących i przerażających świadectw epoki.




Jedna z pierwszych scen filmu rozgrywa się na dworcu kolejowym w Moskwie. Ma ona, podobnie jak wiele innych, wartość dokumentalną. Widzimy tłum ludzi podróżujących na dachach pociągów, wieśniaków uciekających do miasta przed głodem i chorobami. Daje do myślenia fakt, że skoro obraz takiego exodusu znalazł się w filmie i nie został wyrugowany ani przez nadzorców partyjnych ani sami twórcy nie widzieli w tym nic zdrożnego (choć jednocześnie tworzyli dzieło o funkcji propagandowej), to znaczy, że ta wędrówka ludów, chaos i potworna bieda były tak naturalnym elementem życia w Rosji pierwszych lat po rewolucji, że stawały się niezauważalne dla oka cenzury. Wszak po co cenzurować to, o czym i tak absolutnie wszyscy wiedzą?

Bohaterem filmu jest inżynier Łoś, który z wyglądu przypomina wroga ludu – zbyt delikatna i absolutnie nierewolucyjna uroda, zadbana fryzura oraz podejrzana elegancja. Pracując w stacji przekaźnikowej Moskiewskiego Radia [2], jednocześnie odbiera sygnały z kosmosu, będące komunikatem od obcej cywilizacji. Nie wie, że z dalekiego Marsa, przez wspaniałe i tajemnicze urządzenie zwane lunetą przygląda mu się znudzona i odsunięta od władzy królowa Marsa, piękna Aelita. Jednocześnie, nocami Łoś razem ze swoim przyjacielem Spirydonowem budują statek kosmiczny.
Łoś wraz z małżonką oraz tłumem innych mieszkańców gnieżdżą się w starej kamienicy, w której z przydziału każdy otrzymał inny pokój (to doświadczenie z czasów centralnie sterowanej gospodarki jest i nam dobrze znane). Ich sąsiadem jest także niejaki Erlich i już na podstawie niemiecko brzmiącego nazwiska można odgadnąć, że jest podły! Ten chytry, pucołowaty osobnik ma same wady. Nie dość, że jest dużo brzydszy od głównego bohatera, to podrywa Nataszę – małżonkę inżyniera, z własną żoną okrada Spirydonowa a na dodatek jest…? Spekulantem!
Interesujące, że owi spekulanci już w dziewiczych latach nowego ustroju byli tak aktywnie zwalczani przez władzę. Ten motyw przecież przetrwał całe 80 lat! Sam pamiętam telewizję z czasów późnego PRL-u, jak aktywnie pastwiła się nad wszelkimi prywaciarzami, badylarzami i spekulantami. Również jeszcze kultowy porucznik Borewicz umacniał nas w przekonaniu o moralnej zgniliźnie takich osobników [3].

Inna postać filmu to karykaturalnie przedstawiony konfident Krawczew. Zaskakujące jest, w jak negatywnym świetle został pokazany obywatel, który z niskich pobudek, ale jednak chce umacniać ustrój. Myślę, że w czasach wielkiej czystki, która nadeszła parę lat później, nikt nie odważyłby się tak wyśmiewać współpracy z tajną policją.
Motyw Krawczewa, przywodzi także na myśl „Mistrza i Małgorzatę”[4]. Humor tej powieści nie jest w stanie przesłonić wymowy wielu zdarzeń – takich jak błyskawiczne aresztowanie Nikanora Iwanowicza Bosego, na którego fałszywie doniósł Korowiow. Smutni panowie aresztują prezesa spółdzielni a nam cierpnie skóra na plecach wiedząc, do czego byli zdolni. To także świadectwo tamtych czasów, gdy donieść mógł każdy[5]. W filmie „Aelita” natomiast obserwujemy interesującą sytuację, gdy Krawczew za wszelką cenę stara się wkręcić do tajnej policji. Gdy jednak dowódca odrzuca jego umizgi, konfident postanawia na własną rękę poprowadzić śledztwo przeciw spekulantom i w ten sposób udowodnić swoją przydatność władzy.





„Aelita” jest także prawdopodobnie pierwszym długometrażowym filmem science-fiction w historii kina (słynna „Podróż na księżyc” z 1902 roku, w reżyserii Georgesa Melisa, trwała zaledwie 14 minut). Według znawców, to także pierwszy i jedyny w historii kina przykład czysto konstruktywistycznej scenografii - geometryczne kształty inspirowane trójkątem, kołem i prostymi liniami. Mimo faktu pewnego stylistycznego odosobnienia, estetyczna wizja „Aelity” ma zadziwiające związki ze znacznie późniejszymi filmami. Kostiumy marsjańskiej gwardii przypominają bowiem... mundury Imperialnych Szturmowców z Gwiezdnych Wojen!

Warto także zwrócić uwagę na motyw schodów, jako naczelnego elementu marsjańskiej architektury wnętrz [6]. W tamtym czasie schody obowiązkowo pojawiały się w scenografii teatralnej – w szczególności w musicalu („schody nie wyjdą nigdy z mody…”), ale fascynowały też filmowców (sekwencja z „Pancernika Potiomkina”). Długie pasaże, rampy, schody przetrwały do dziś tylko w operze – i to w dodatku tej wystawianej w sposób archaiczny i nudny – dając reżyserowi możliwość zaprezentowania tłumu śpiewaków przy jednoczesnej możliwości oglądania wszystkich występujących.

Pop-kultura w jej dzisiejszym kształcie rodziła się długo. Można dowodzić, że jej korzenie sięgają XVIII wiecznych druków rozpowszechnianych we Francji, zawierających krwawe i drobiazgowe opisy egzekucji. Tłumy czytelników z wypiekami na twarzy czytały o ostatnich momentach życia królowej Marii Antoniny. Na Wyspach Brytyjskich również liczne rzesze czytały napisane z dziennikarską rzetelnością pirackie powieści Daniela Defoe (zbliża się premiera trzeciej części „Piratów z Karaibów” i jest to po części zasługą p. Defoe), ale fascynowały się także opisami sprawiedliwości wymierzanej zbójcom wszelkiego rodzaju. Podstawowe wzory i cechy masowej kultury wydają się niezmienne. Zawsze była ona zwierciadłem swoich czasów ale zawsze krzywym. Na żądanie konsumentów przetwarzając rozmaite motywy upraszczała je, co sprawia, że nie zauważamy istotnej ich ewolucji.
Dobitnie o tym przekonuje oglądanie tego filmu z 1924 roku, gdy od śmierci cara minęło dopiero 6 lat, penicylina miała zostać odkryta za 2 lata, większość mieszkańców Rosji (Polski też) była niepiśmienna a europejskie miasta zachowywały jeszcze kształt, w jakim zbudowano je przed wiekami.

[1]Projekcja wraz z koncertem muzyki skomponowanej przez „Pustki” specjalnie do tego filmu, były częścią prezentacji TVP Kultura na festiwalu Prix Visionica. Pisał o tym także Wojciech Orliński w swoim blogu.
[2]Motyw stacji przekaźnikowej jest echem sporego wydarzenia, jakim na początku lat 20-ych w Moskwie była budowa wieży radiowo-telewizyjnej a następnie uruchomienie w 1922 roku, potężnego na tamte czasy, nadajnika radiowego o mocy 12kW.
[3]Odcinek „Major opóźnia akcję”. Jego wymowa jest taka, że w zasadzie nie ma różnicy między przemytnikami, przestępcami a prywatnymi adwokatami czy drobną przedsiębiorczością.
[4]Bułhakow zaczął ją pisać w 1928 roku, gdy wspomnienie krótkiej prosperity czasów NEP-u było stosunkowo żywe.
[5]Pawka Morozow – młody bohater sowieckiej propagandy doniósł na własnego ojca i dzięki temu stał się symbolem Komsomołu.
[6]Za to spostrzeżenie dziękuję Piotrowi Kucińskiemu.



LINKI:
- Znakomita recenzja filmu w języku angielskim
- Film „Aelita” do obejrzenia lub do ściągnięcia z http://www.archive.org/
Zastrzegam, że jakość nie jest najlepsza i ta kopia nie ma nic wspólnego z emitowaną w TVP Kultura wersją filmu wraz ze znakomitą muzyką zespołu „Pustki”.
- Strona zespołu „Pustki”

Brak komentarzy: