8/16/2007

Nagrobek Dody Elektrody


Dziwne lektury mogą być źródłem sporej satysfakcji. Tak jak w przypadku książki „Pobożne matrony i cnotliwe panny. Epitafia jako źródło wiedzy o kobiecie w epoce nowożytnej" [1] Katarzyny Góreckiej. Opisała ona, przeanalizowała i skomentowała szesnasto i siedemnastowieczne epitafia kobiece z terenu Krakowa. Rzecz przeszła raczej niezauważona a szkoda, bo mimo cmentarnie poważnego tematu Górecka bez trudu przykuwa uwagę na całe 126 stron. Tytuł zawczasu zdradza, do jakich wniosków dojdzie autorka na końcu książki (kobiety w tamtych czasach aspirowały do wizerunku albo pobożnej matrony, albo cnotliwej panny i raczej nic poza tym), ale o smaku lektury decyduje przede wszystkim bogactwo odniesień oraz bibliografia, chętnie i często przywoływana.

Niespiesznie podążając ku zasadniczej części książki czytelnik poznaje interesujące fakty z historii staropolskiej obyczajowości pogrzebowej. Górecka pisząc na przykład o tym, jakim przekształceniom ulegał w historii zwyczaj ozdabiania konduktów czy grobów kwiatami przypomina, że czterysta lat temu (a więc stosunkowo niedawno) był on zwalczany przez Kościół Katolicki jako zachowanie pogańskie. Autorka pokazuje również, że w przypadku literatury funeralnej można mówić o stylach nawiązujących do konkretnych historycznych wzorów. Uzmysławia, że powszechnie występujący w nekrologach zwrot „Kochana żona i matka..." ma swoje korzenie na przykład właśnie w nowożytnej tradycji przedstawiania zmarłych kobiet zawsze jako żon, wdów lub matek (stare panny nie miały się czym chwalić więc epitafiów sobie nie fundowały) a więc z odniesieniem przede wszystkim do ich stanu cywilnego oraz funkcji rodzinnej. Inna sprawa, że w tej epoce większość kobiet z racji bycia osobą nieczynną zawodowo faktycznie była tylko lub głównie żoną czy matką. Ciekawe też, że określanie zgonu mianem „przedwczesnej śmierci", początkowo zarezerwowane tylko dla dzieci i młodzieży, w XVI wieku stało się częste także w odniesieniu do wszelkich osób aktywnych zgasłych nagle. Dziś ten zwrot rozpowszechniony jeszcze bardziej nie budzi zaskoczenia użyty nawet wobec energicznego za życia 70-cio latka.

Funkcją epitafium było sławić i uwiecznić zmarłego ale także polecić jego pamięć modlitwie, zwiększającej szanse na zajęcie godnego miejsca w Królestwie Niebieskim. Upraszczając można więc porównać epitafium do CV czy listu motywacyjnego, które dziś kandydaci wysyłają ubiegając się o pracę. Tu stawka jednak była znacznie poważniejsza, bo chodziło o zbawienie a nie posadę. Naturalne więc, że epitafia (podobnie jak nekrologi dziś) jeśli już zawierały opis cech i przymiotów zmarłej, to najrzadziej mówiły o urodzie. Tylko dwa spośród przeanalizowanych przez Górecką epitafiów wspominają o piękności nieboszczki [2].

Współczesne polskie nekropolie, gdzie dominują zuniformizowane nagrobki, nie mogą stanowić tak interesującego przedmiotu analizy literackiej jak te sprzed wieków. Dziś na grobach przeważają wyłącznie daty, suche zapisy jakichś tragedii („odszedł nagle...") lub wyrazy emocji bliskich („nieutulona w żalu..."). Więcej treści zauważyć można na grobach dziecięcych, gdzie sztywne ramy współczesnych, ascetycznych konwencji cmentarnych od dziesięcioleci przełamuje wyjątkowa rozpacz rodziców.

Trudne zadanie czeka legiony archeologów z przyszłości, którzy za pięćset czy sześćset lat będą rekonstruować obraz dzisiejszego społeczeństwa na podstawie współczesnych cmentarzy, „wytwarzanych" przez leżące za płotem lub po drugiej stronie ulicy zakłady kamieniarskie („Niech Szanowny Klient wybierze sobie nagrobek z tego katalogu.").
Cmentarze aż do czasów Oświecenia lokowane były wewnątrz miast. Postęp nauki i rozrost osad sprawiły, że w wieku XVIII poczęto grzebać zmarłych na terenach graniczących z miastem. Tak było na przykład w przypadku warszawskich Powązek. To ekspediowanie śmierci poza obszar życia codziennego musiało skutkować automatycznie przemianą cmentarzy i epitafiów. Zmarli zostali zredukowani do rangi znaków w przestrzeni.

Wyjątkiem są i były sławne osoby, których nagrobki zawsze nosiły rozbudowane epitafia. Tak jak Jan Krasiński, starosta opinogórski, który pochowany został na nieistniejącym już dziś cmentarzu świętokrzyskim w Warszawie. Epitafium mówiło:

„Jan Krasiński, starosta Opinogórski, orderu Śgo Stanisława kawaler, na pamiętny sejm roku 1788 pod związkiem konfederacyi, a laską Stanisława Małachowskiego referendarza wielkiego koronnego, sławny z gorliwości poseł, ale sławniejszy z cnót i życia chrześcijańskiego, żyjąc lat 34, umarł d. 1 Marca 1790 roku powszechnie żałowany. Kto to czytasz, uczcij jego zwłoki wspomnieniem: duszę wesprzyj pobożną modlitwą."

Bardziej współczesnym i dobrym tego przykładem może być grób aktora Johna Wayna, znajdujący się w Orange County, w stanie California:

„W życiu najważniejsze jest jutro. Przychodzi czyste o północy. Doskonałe gdy nadchodzi składając się w nasze ręce. W nadziei, że od wczoraj czegoś nauczyliśmy się." [3] (tłum. MS).

Potrzeba obcowania ze zmarłymi zawsze była równie mocna, ale dziś została po prostu zdominowana przez inne potrzeby, które dziś społeczeństwo uznaje za istotniejsze. To tłumaczyłoby dlaczego rozwija się moda na internetowe cmentarze, umożliwiające wirtualne oddanie czci lub wyrażenie żalu. Wyprawa na realny cmentarz musi przegrać z wizytą w banku czy centrum handlowym, ale możliwość szybkiego, niekłopotliwego zrealizowania powinności wobec zmarłych przy pomocy komputera i szybkiego łącza nie czyni wyłomu w systemie wartości oraz rewolucji w kalendarzu spotkań. Znanymi tego rodzaju serwisami cmentarnym są http://www.wirtualnycmentarz.pl/ czy http://www.nekropolia.pl/ Funkcję informacyjno-cmentarną łączy zaś anglojęzyczny serwis http://www.findgrave.com/, gdzie internauci mogą dowiedzieć gdzie leży ich idol, jaki był przebieg jego kariery a na koniec wyrazić żal.

Ewentualna krytyka takich pomysłów jest o tyle przekonująca, że cyfrową nekropolię jest w stanie założyć średnio majętny, przeciętnie zdolny nastolatek a i trwałość grobowców stworzonych w technologii flash nie może się równać z tymi klasycznymi. Trzeba też dodać, że obok komercyjnych oraz prowadzonych na serio przedsięwzięć internetowo-funeralnych pojawiły się też projekty na pograniczu żartu, takie jak wirtualny cmentarz smaków kiedyś produkowanych lodów - pod adresem: http://www.benjerry.com/our_products/flavor_graveyard/

Wirtualne nagrobki, podobnie jak te kamienne również uległy standaryzacji a teksty ich epitafiów wydają się nawet uboższe niż w rzeczywistości[4]. Można też zaryzykować hipotezę, że do redukcji epitafiów przyczynił się fakt zwycięstwa postmodernistycznego relatywizmu jako dominującej strategii narracyjnej. Wszystko stało się tylko umową, konwencją lub arbitralnie wybranym stylem opowieści. Dlatego podmiot narracji najchętniej wybiera ironię i dystans, rezygnując z patosu oraz powagi, co automatycznie postawiło pod znakiem zapytania także możliwość tworzenia rozbudowanych epitafiów. Czy zmarły miałby teraz ironizować? Dystansować się wobec samego faktu i treści epitafium?[5]

Warto też zapytać, jakim ideałom miałby dawać wyraz tak zwany „nowoczesny" zmarły. Kiedyś rycerze głosili swoją mężność, królowie mądrość, biskupi pobożność, kobiety cnotliwość, kupcy szczodrość a dzieci niewinność. Trudno sobie wyobrazić w ten sposób skonstruowane epitafium dyrektora agencji reklamowej (choć byłoby zapewne diabelnie przekonujące). Czym chciałby zaimponować potomnym kierowca taksówki (punktualność i uprzejmość) lub aktor opery mydlanej bądź telenoweli (miła aparycja)? Jakimi podniosłymi słowami, proszę wybaczyć ten lekko niesmaczny zabieg sięgania po osobę żyjącą, zareklamowałaby się świętemu Piotrowi oraz czytelnikom na swoim epitafium Doda Elektroda?








[1]Już sam tytuł, poprzez swoją barokową rozwlekłość przywołuje i odtwarza ducha opisywanej epoki. „Pobożne matrony i cnotliwe panny..." K. Górecka, wyd. Neriton, Warszawa 2006
[2]Ibidem str. 91
[3]W oryginale napis brzmi: „Tomorrow is the most important thing in life. Comes into us at midnight very clean. It's perfect when it arrives and it puts itself in our hands. It hopes we've learned something from yesterday." Aktor leży na cmentarzu Pacific View Memorial Park.
[4] Bywają też niesamowite wyjątki - jak na przykład grób rodziny Skrzyńskich w Zagórzanach niedaleko Gorlic.
[5]Na tej sprzeczności między ironią a stylistyką epitafijną bazuje cały gatunek twórczości literackiej jakim jest sztuka tworzenia humorystycznych epitafiów. Z marszu załączam dwa udane przykłady takich zabaw - „Tu leży mój mąż nieboszczyk, Płacze od chwili owej. Niech się ktoś o mnie zatroszczy, Mieszkam na Ogrodowej." - L.J. Kern oraz epitafium autorstwa J. Tuwima - „Tutaj nieszczęsny małżonek mój leży, Co stracił życie przez upadek z wieży. Ten, komu znana wysokość tej wieży, Łatwo głębokość mego smutku zmierzy." Więcej TUTAJ

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Rzeczywiście, epitafia (i ogólniej cmentarze) dużo mówią o danej cywilizacji czy epoce. Najbardziej banalna obserwacja: cmentarze skromne lub zaniedbane mogą sugerować, że zmarłymi nikt się specjalnie nie interesuje, a społeczeństwo nastawia się raczej na przyszłość niż badanie historii przodków.